Strona:Jerzy Bandrowski - Sosenka z wydm.djvu/109

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Po chwili, ledwie się czołgając wypełzła pujka.
Nie miauczała już, szła tylko na przednich nogach, z trudnością wlokąc za sobą bezsilne ciało.
— Co się jej stało? — odezwał się jakiś głos.
Dokładnie dzieci nie wiedziały, nie przypuszczały, że pujka ma przetrącony grzbiet, widziały tylko, że nie może chodzić.
Co teraz zrobić? Co począć? Jeśli ktokolwiek ze starszych przyjdzie na strych po siano dla krowy, kota z pewnością znajdzie, a ponieważ wiadomo sąsiadom, że dzieci się tu bawiły, prawda odrazu wyjdzie nawierzch.
I tu znowu właściwość charakteru rybaka: rozmyślnie czy nie naumyślnie zrobiwszy coś złego, natychmiast na wszelki wypadek ślady za sobą zatrze, co czyni niejednokrotnie genjalnie. A potem w żywe oczy kłamie jak najęty.
Rada w radę, cóż dzieci postanowiły?
Należy kota sprzątnąć i położyć gdzieś w takiem miejscu, aby się zdawało, że albo pies krzyż mu złamał, albo ktoś złośliwy — tylko nie one! — kamieniem na niego rzucił.
Teraz ułożono odpowiedni plan działania. Jeden z malców wyszedł na ulicę, aby wyczekać chwili, w której wpobliżu nikogo nie będzie. Wówczas na dany znak cała gromad-