Strona:Jerzy Bandrowski - Siła serca.djvu/63

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

lony ogród, w którym — jako wspomnienie dawnych walk i ofiar — powstają tylko nazwy, utrwalające bohaterskie zgony lub nazwiska skromnych, ale niezłomnych pionierów. Pustynia ucieka przed człowiekiem, poddaje się mu, zaczyna uznawać jego prawa.
Takiemi opowiadaniami drażnił Zaruta i podniecał młode, zapalczywe dusze, a kiedy widział, że kipieć w nich zaczyna, brał gitarę i przy jej głębokich, niskich akordach, dźwięcznym barytonem intonował swą ulubioną balladę:
Motor grzmi, siadam w siodło. Hej, śmiga warczy,
Przestrzeń wabi — i śmieje się do mnie wesoło.
Kierownicę weź w dłonie, leć ku słonecznej tarczy,
Nad miastami, polami, zatoczym piękne koło.
A tu przychodził refren, długi, niezdarny, ale szczery, refren, który chłopcy uwielbiali i z zapałem śpiewali go na cztery głosy:
A zważ, jaki twój los!
Gdyś pierwsze stawiał kroki,
Rozbiłeś sobie nieraz nos,
Niejeden zniosłeś guz!
W przestrzeni dziś głębokiej
Lecisz nad Wielki Wóz,
Skrzydła masz rozpostarte,
Na słońcu trzymasz wartę,
Wśród orłów jesteś tuż!
Chór milkł, ścichały akordy gitary i młody, zuchwały głos recytował:
Dokąd lot? Cóż wam powiem! W jasne błękity,
Tam, gdzie modre przedemną rozciąga się błonie,
Gdzie mlecznej drogi szlak się znaczy, srebrem bity,
Gdzie słucki, złotolity pas zórz kraśnych płonie.