Strona:Jerzy Bandrowski - Siła serca.djvu/144

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
XII

— Na to, proszę pani, niema najmniejszego sposobu! Można rozkazywać tym, którzy chodzą lub jeżdżą, ale ci, którzy latają, są poza wszelką kontrolą. Tu żaden sztab, ani żaden rozkaz nie pomoże. Lotnicy mają swą własną taktykę, zaś brat pani działa zupełnie na własną rękę...
Siedziała w gronie pilotów „Śmigi Warczącej“, patrzyła w młode, kochane twarze, wierne i oddane.
— Chłopcy! Zrozumiejcie, że ja Marjana muszę znaleść. O tem myślcie, nie o trudnościach i przeszkodach. Przypomnijcie sobie, ja, Kasia, nigdy nie mieszałam się do waszych dyskusyj, ćwiczeń gimnastycznych, ani wzlotów. Ty, Tomek, robiłeś raz „spadek Brummera“ i rozbiłeś sobie fatalnie nos...
Zagabnięty oficer zmięszał się i mimowoli chwycił się za nos, dobrze przypłaszczony.
— Czy ci wtedy dawałam jakie rady? Czym ci mówiła, żeś „spadku Brummera“ nie powinien robić?
— Przepraszam panią, ja go doskonale umiem! — oburzył się oficer.
— Dziś! Ale wówczas przyleciałeś do mnie becząc, z zakrwawionym nosem. Dałam ci miednicę pełną letniej wody, pomagałam ci, nie kry-