Strona:Jerzy Bandrowski - Rajski ptak.djvu/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Jest się nad czem zastanowić! — odpowiedział pan Piekarski po namyśle — Widzi pan, z tem pytaniem związane są trzy inne. Mianowicie: Jakim się człowiek narodził, to jest — czem był, czem mógł być — i czem — został.
Wzdrygnęli się, bo nagle dał się słyszeć niski, basowy pomruk.
— Ach, pan Brat! — zwrócił się w jego stronę emeryt z uśmiechem — Siedzi pan tak cicho, że zapomniałem, że pan tu jest.
— Nie szkodzi — zahuczało głucho od bufetu — Ja nie przeszkadzam.
— Pewnie, że nie! Otóż, gdy człowiek się nad sobą zastanowi — w pewnym wieku — przeważnie, to jest, prawie zawsze spostrzega ze zdziwieniem, czasem z przerażeniem, że wcale nie jest tem, czem mógł był być, ale nawet samemu sobie nie pozostał wierny... Nie rozwinął się, nie rozkwitł, lecz raczej duchowo zsechł się, zmarniał, skapcaniał.
— Święta prawda! — przyznał Polata — Nie jestem jeszcze stary, a już słyszę w sobie nieraz wyraźny, bolesny rozdźwięk.
— To jeszcze mało — rzekł pan Piekarski — bo w zgodzie z sobą są przeważnie pierwotniaki po lasach, a także, nie ubliżając nikomu, często zbrodniarze w kryminałach. Popełnił zbrodnię, bo chciał, i nie żałuje, jest z sobą w zgodzie. Zboczenie z drogi do tego, czem mogliśmy być, nie-