Strona:Jerzy Bandrowski - Przez jasne wrota.djvu/179

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 173 —

glo-Sasi zwrócą je przeciw nam. Jakże można w takich warunkach żądać od nas szczerości? Któż jest szczerym wobec nas?
Japończycy nie trzymali z Niemcami podczas wojny, ale nie wierzą w złamanie ich potęgi, nie wierzą w hasła Wilsona, w szczerość Ameryki i nie wierzyli w czystość zamiarów konferencji pokojowej.
Rozmawiałem z Chińczykami, zwłaszcza z prof. Czangiem, który wiele opowiadał mi o nowym duchu, ożywiającym dziś Chiny. Prof. C. Czang jest — jak to już zaznaczyłem — człowiekiem młodym, bardzo wykształconym i obytym, w rozmowie robił też wrażenie człowieka wielkiej poczciwości. Z miną zawsze trochę zdziwioną, życzliwie uśmiechnięty a nawet łatwo wybuchający głośnym śmiechem, pełen życia i zapału, lubił dyskusje, lekturę, sport, burze na morzu i życie; śmiał się do ludzi i do fal, jak młody entuzjasta zapalał się, robił wrażenie studenta na wakacjach. Długo rozpytywał mnie o Polskę, nasz stosunek do Rosji i Niemiec, a potem sam opowiadał mi o reformach w Chinach, gdzie, według jego słów, zeszłego roku wprowadzono nowy alfabet. Te literackie nowości, choć je cenię, niezbyt mi imponowały. Na własne oczy widziałem, jak cudzoziemcy w Szangaju bili Chińczyka.
— Ja wiem, że Chiny mają własną i starą kulturę — rzekłem raz lekkomyślnie — ale one zawsze odcinały się od świata chińskim murem. Kultura chińska jest zanadto egoistyczna.
— Oho! — wykrzyknął uczony chiński. — Daliśmy kulturę całej Azji wschodniej, Japonji, Mongolji, Indochinom, a po części i Indjom. I my pierwsi przecie zorganizowaliśmy Rosję.
— Wasi ludzie biją się po stronie bolszewików.