Strona:Jerzy Bandrowski - Przez jasne wrota.djvu/149

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 143 —

ale zawiść, która ją nurtuje, zatruwa jej ducha. Inteligentni Japończycy kryją się z nią, prości wybuchają czasami. Chłopcy z „intermedji“ wygrażali jadącym tam Anglikom, że przyjdzie czas, w którym Japonja zajmie Bombay. Sam byłem świadkiem rozmowy, a raczej prawie publicznej dyskusji, w której młody Japończyk przeprowadzał porównanie, czy większy jest naród japoński, czy angielski. Co się tyczy szowinizmu, to prawdopodobnie oba są równe.
Zgroza mnie ogarniała, kiedy, patrząc na te dwa narody, myślałem o Rosji. A nie myśleć o niej nie mogłem, ponieważ moja towarzyszka mi ją wciąż przypominała. Gdzieś przed Szangajem zwlokła się z łoża boleści i przedewszystkiem zaczęła mi opisywać swe cierpienia, w czem zresztą poszła tylko za przykładem literatury rosyjskiej (Kuprin albo Arcybaszew, nie pamiętam już, poświęcił jedną nowelę chorobie morskiej). Następnie przyznała mi się, iż nie ma w czem chodzić, bo w bluzkach białych jej jest zimno, a wszystkie inne ma bardzo dekoltowane. Wreszcie, kiedyśmy coś mówili o różnych narodach, bez żenady i patosu stwierdziła poprostu:
— Samaja wielikaja nacja była i budiet rossijskaja nacja.
Dziwnie się czułem w tem towarzystwie. Kulturą najzupełniej dorównywałem Anglikom — tymczasem los skazał mnie na sąsiadowanie z „samą wieliką nacją“, która swych własnych rzeczy w czystości utrzymać nie mogła i beze mnie nie umiała nawet ziemniaków od służącego zażądać.
Czytelnik może zdziwi się, że tyle miejsca poświęcam tym na pozór tak drobnym szczegółom. Ale sprawa była ważniejsza, niż na pierwszy rzut oka wygląda.