Strona:Jerzy Bandrowski - O małem miasteczku.djvu/43

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

służby wojskowej, dziś, aby go naprawdę zrozumieć, trzeba go sobie umieć wyobrazić na tle Chicago, a potem na tle wojennej Francji w pierwszej dywizji Hallerowskiej, a potem znów gdzieś w Suwałkach czy na Ukrainie. I ten człowiek mówi, oprócz języka polskiego, jeszcze dwoma a nieraz i trzema językami obcemi, w których czytał książki. I te książki znaczyły coś dla niego, poruszyły w nim pewne pokłady, a teraz on nie ma z kim o tem mówić i chodzi tęskniący i wzdychający.
Sonety Regjonalne. Powtarzam — „Siegesallee“, bronzowane figury — z tektury, niestety. I w to wkłada się duszę, talent, erudycję, energję, pracę. Zacnie. Ale to są przecie widma. I tym widmom poeta każe żyć, co więcej, robi je nosicielami życia prawdziwego, jego chorążymi, tem, co ma być istotnie. A tą widmową aleją, sztucznie ożywioną, idą ludzie prawdziwi, z duszami o ileż od tych figur żywszemi, jaskrawszemi, jakże wszystkiemi barwami płonącemi. I ci ludzie muszą widmom schodzić z drogi, stają się wobec nich czemś nierealnem, czemś w rodzaju jak gdyby szarych, marnych cieniów. Taka to jest ta nasza rzeczywistość? Któryś tam Górka, toporem torujący sobie drogę w ciżbie wrogów nad Worsklą, tragiczny w tej bitwie przegranej a stoczonej Bóg wie, o co — i tysiące szarych, cichych Gystynian, Szamotulan, ludzi z Bnina, ze Śremu, z Gośliny Murowanej i Bóg wreszcie wie, skąd — pod Verdun, wplątanych, rzuconych w bój na śmierć i życie dla sprawy śmiertelnego wroga, zbrojnych doskonale, a jednak — bezbronnych. Czyż ta tragedja nie jest o wiele większa od tragedji owego Górki nad Worsklą?
Mam wrażenie, jak gdyby ci nasi dzisiejsi „regjonalni poeci“ bali się swego współczesnego życia. I dlatego raczej już wolą wskrzeszać zmarłych. Ale w takim razie ich pieśni nie byłyby