Strona:Jerzy Żuławski - Ijola.djvu/111

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
KUNO patrzy jej w oczy.

Słusznie... Wszak mogę być pewien, że nie zdradziłaś mnie nigdy, nawet we śnie!

MARUNA.

Sen — to jest moja własność. Wam oddałam ciało swe młode, — czyż wam to nie starczy? Wszakże niczego nie chcieliście więcej! — do snów więc moich wy nie macie prawa!

KUNO.

A gdybym zechciał i snów ci zakazać?

MARUNA.

Jabym was panie wtedy przeprosiła,
że sen mi czasem powieki przymyka —
i śniła dalej...

Słychać dźwięk trąb i okrzyki z dolnej sali.
KUNO.

Wy o snach mówicie,
a tam — słyszycie? — bawią się rycerze,
wierni druhowie moi w krwawych bitwach...
O gospodarza pytają tam pewno,
a ja tu przy was... i o snach rozprawiam,
jak stara baba!