szałem głośne jego wyrzekania, gdy odkrył brak ręcznika; jego niedola pomogła mi do zapomnienia o mojej własnej.
Jest to wielką prawdą, że podzielona bieda łatwiej się znosi. Okolica, o pięćdziesiąt mil oddalona od Monachium, jest płaska, mało żyzna i dla patrzącego nie przedstawia żadnego interesu.
Wytęża on oczy, pragnąc cośkolwiek dojrzeć na widnokręgu, ale miasta tak są pobudowane, że wjeżdża się w ulice i dopiero wtedy przekonywa o jego egzystencyi.
W Monachium pozostawiliśmy rzeczy na stacyi i poszliśmy szukać śniadania. Naturalnie, o ósmej rano żadna z większych kawiarni nie była otwarta; ale nareszcie w jakimś ogródku znaleźliśmy drugorzędną restauracyę, z której płynęła przyjemna woń kawy i smażonej cebuli; siedliśmy pod drzewem przy jednym ze stolików; leżał tam jadłospis, więc wziąwszy go do ręki zawołałem na kelnera.