Strona:Jerome K. Jerome - Dziennik wycieczki do Oberammergau.djvu/32

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

podobnego, bo w ciemności nie mogłem odróżnić, podszedł do mnie, gdym siedział z głową opartą o skrzynię, i spytał, co myślę o tym statku. Powiedział, że statek ten jest zupełnie nowy i pierwszą odbywa podróż.
Wyraziłem nadzieję, że gdy się zestarzeje, będzie mniej ruchliwym.
— Tak, dokazuje trochę tej nocy — odparł.
Mnie się zdawało, że statek ma ochotę położyć się spać na prawej stronie, ale zanim zdecydował się przyjąć tę pozycyę, zmienił nagle zamiar, uważając, że lepiej położyć się na lewej stronie. W chwili, gdy ten człowiek stanął przy mnie, statek usiłował stanąć sztorcem, i gdy już był blizkim tego, przyszła mu fantazya na nowy pomysł.
A on to nazywał „dokazywaniem”.
Ci marynarze zawsze się tak odzywają, bo im brak piątej klepki w głowie, gniewać się więc na nich nie można.
Nareszcie zasnęłem trochę, choć w kajucie i nie w hamaku, chociaż miałem miejsce zapłacone, ale za żadne ofiarowane mi skarby nie zeszedłbym do natłoczonych kajut. Najprzód nikt mi skarbów nie ofiarowywał, a powtóre, nikt mego towarzystwa w kajucie nie pragnął.
Przekonałem się o tem, gdym z trudem dostał się do kajuty. Pierwszą rzeczą, którą spostrzegłem był — but.
Na wszystkie strony latały buty, jak piłki. Sześćdziesięciu ludzi spało w kajucie, a raczej, mó-