Przejdź do zawartości

Strona:Jerome K. Jerome - Dziennik wycieczki do Oberammergau.djvu/153

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przyjemnie się uśmiechając, powtarzali, że jadą do Hanoweru.
Kontroler przyprowadził naczelnika stacyi, ten znów przez dziesięć minut wyjaśniał, że jeżeli nie zapłacą dobrowolnie po osiemnaście marek, to on ich do tego zmusi; oni uśmiechali się, kiwali głowami, powtarzając, że jadą do Hanoweru.
Nareszcie zjawiła się jakaś osobistość, poważnie wyglądająca, w stosowanym kapeluszu, i wpadła w złość; przez kwadrans przedstawiała tej nieszczęsnej trójcy, jak surowo zapatruje się prawo na takie przestępstwa.
Krzyczeli po kolei, grozili, błagali, co najmniej w przeciągu pół godziny, w końcu zmęczyli się i odeszli, zatrzaskując drzwi i rząd stracił pięćdziesiąt cztery marki.
We środę przejechaliśmy granicę niemiecką i jesteśmy w Belgii.
Lubię Niemców. B. twierdzi, że powinienem z tem się ukrywać, gdyż rozwinę w nich zarozumiałość, ja jednak przypuszczam, że posiadają pewną dozę zdrowego rozsądku i nic sobie z pochwał nie robią.
B. również utrzymuje, że okazuję więcej energii, niż ostrożności, tworząc sobie opinię o narodzie, poznanym w ciągu krótkiej popróży, ale z doświadczenia wiem, że pierwsze wrażenie jest najwierniejsze.
Pod wpływem pierwszego impulsu udaje mi się