Strona:Jerome K. Jerome - Dziennik wycieczki do Oberammergau.djvu/106

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ły dzień u siebie. Słyszymy, jak chodzą po pokoju i coś szepczą. Trwa to już blizko godzinę, najwidoczniej są czemś zaniepokojone.
Bardzo tu przyjemnie. Nadprogramowe przedstawienie dawane jest dziś dla osób, które się docisąć pozawczoraj nie mogły; przez otwarte okna dochodzi do nas rytmiczny śpiew chóru.
Złagodzona odległością jęcząca kadencya tych bolesnych skarg, pomieszana z dźwiękami orkiestry, wpada nam w uszy z łagodnym smutkiem.
Pozawczoraj widzieliśmy przedstawienie i teraz o niem rozprawiamy. Tłómaczę B, jakie spotykam trudności, chcąc zdać sprawozdanie w moim dzienniku.
Mówię otwarcie, że nie wiem sam, co pisać.
On w milczeniu ćmi swą fajeczkę, nareszcie wyjmuje ją z ust i mówi:
— Czy to nie wszystko jedno, co o tem powiesz?
Ta myśl dodaje mi otuchy. Spada z mych ramion gniotący je ciężar odpowiedzialności. Bo czy nie wszystko jedno, co o tem powiem? Czy nie wszystko jedno, co każdy z nas mówi o czemkolwiek? Szczęściem dla każdego, nikt nie zwraca na to uwagi.
Te uwagi muszą być wielką pociechą dla wydawców i krytyków. Sumienny człowiek, istotnie czujący, że słowa jego mają znaczenie i wpływ, lękałby się mówić o czemkolwiek.
Ten tylko jest elokwentnym, pozytywnym, gwał-