Strona:Jerome K. Jerome - Dziennik wycieczki do Oberammergau.djvu/104

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

W zwyczajnych okolicznościach obawiałbym się, że taka kolacya usposobiłaby mnie prędzej do ruchu, niż do snu; ale dziś, czułem, że zjedzenie dwunastu niedopalonych cegieł nie przeszkodziłoby mi zasnąć w chwili złożenia głowy na poduszkę — to jest na to, co oni poduszeczką nazywają; bez wahania więc zabrałem się do jedzenia.
Po kolacyi gospodarz zaprowadził nas do sypialni, ozdobionej bardzo jaskrawemi rzeźbami pobożnemi obliczonemi na to przypuszczam, aby mąciły spokój nerwowej i wrażliwej osoby.
— Pamiętaj zbudzić nas o właściwej porze — rzekł do niego B. — Wcale nie mamy ochoty spać do 4-ej po południu i stracić przedstawienie, dla którego zrobiliśmy tyle drogi.
— O, nie bójcie się o to — odparł stary. — Gdybyście nawet chcieli, to zasnąć wam nie dadzą. Cała wieś zerwie się przed 5-tą, o 6-tej muzyka grać będzie pod tem oknem, armata w Kofel wystrzeli.
— O! słuchaj — przerwałem — nie myśl, że to dla mnie wystarczy. Żaden wrzask, muzyka, trzęsienie ziemi, eksplozya i wszystkie podobne rzeczy na nic się nie przydadzą. Ktoś musi wejść do pokoju, wynieść mnie z łóżka, usiąść na niem, abym znów do niego nie wlazł, i pilnować, abym nie zasnął na podłodze. Tak tylko można będzie coś ze mną poradzić. Nie mów mi tu o hałasach, armatach i muzyce, już widzę, że wróciłbym do Anglii, nie widząc przedstawienia. Ja chcę być obudzonym jutro, a nie do snu kołysanym.