niema nawet chwili, żeby woda była ta sama, ciągle zmieniają się krople, ciągle wszystkie krople tej samej rzeki.
Tak samo: idę ulicą, mijam domy i ludzi. Każdy dom inny i każdy człowiek inny, i wszystko tylko przez jedną chwilę. Z chwil składają się godziny, z godzin dnie i noce, z dni tygodnie. — Zima, lato, znów długie wieczory, potem znów pączki i liście zielone. Słońce, ciemności nocy, księżyc, gwiazdy, chmury, deszcz, śnieg biały.
Wszystko coraz inne, coraz inaczej.
I ja także. Niby ciągle ten sam, a przecież rosnę, coraz starszy. Patrzę na zegar: strzałka się posuwa, minuta przeszła.
Niby ciągle ten sam, a raz wesoły, raz smutny, i coraz coś innego widzę i o czem innem myślę. I nawet nie wiem, co będzie: czy będę się bawił, czy mnie kolega rozgniewa, i będę się bił.
Czasem myślę, że tak zrobię, a wyjdzie właśnie inaczej. Raz mi się tak wydaje, a raz tak. I naprawdę wygląda, że sam siebie nie znam.
Jeżeli się zapytać:
— Czy ty porządny jesteś chłopiec?
Odpowiada:
— Sam nie wiem... Zdaje się, że porządny.
Albo:
— Staram się.
Strona:Janusz Korczak - Prawidła życia.djvu/81
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.