Strona:Janusz Korczak - Prawidła życia.djvu/129

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Czasem dziewczynka martwi się nawet sama, nie chce rosnąć; znam wypadki, że mało jedzą, żeby nie tyć i nie rosnąć; albo zniecierpliwiona powie:
— Smarkacz.
I już wojna.
Jeżeli chłopiec zwinniejszy i silniejszy, stara się pokazać, że przecie więcej znaczy, jeżeli słabszy, zaczyna się sprzeciwiać i robi na złość. — Pokłócił się z jedną dziewczynką, już obrażony na wszystkie.
Najgorzej, jeśli ludzie robią sobie na złość, umyślnie robią, żeby rozgniewać.
Już tak jest, — jednemu trudniej, drugiemu łatwiej, jeden zdrów i silny, drugi słaby, jeden ma więcej, drugi mniej, — niech przynajmniej tego nie będzie, że jeden ma zmartwienie, bo to drugiemu sprawia przyjemność, że jeden płacze, a drugi się z tego śmieje.
Raz chłopiec przyłożył dziewczynce do głowy korkowiec i straszył, że strzeli. Dziewczynka płacze, a on się śmieje.
— Taka głupia: boi się.
Zabiera piłkę i ucieka. Wie, że nie ma słuszności, a drażni się:
— Co mi zrobisz?
Może jestem za surowy, ale myślę, że to jest podłość, nikczemność, łajdactwo:
— Znęcanie się nad bezbronnym.
— Dokuczanie słabym.