Przejdź do zawartości

Strona:Janusz Korczak - Prawidła życia.djvu/121

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Czego właściwie odemnie chcą? Dlaczego się tylko gniewają?
Często spokojnym łatwo, więc to wzbudza gniew i zazdrość:
— Ciepłe kluski... Laluś... Mamin synek... Pieszczoch... Cicha woda... Beksa.
I cierpi dziecko uczuciowe, a bezkarnie myszkują koledzy z cichemi wadami. A dokuczanie psuje i tych i tych.
Raz, bardzo dawno, przyszła do mnie matka z chłopcem.
— Już dłużej nie mogę wytrzymać! — Nieuk, włóczęga, ulicznik. — Dawniej bicie pomagało, teraz nie.
Ten chłopiec wysłany został zagranicę. Dziś jest sędzią.
Drugi, z którym rodzice nie mogli sobie poradzić, jest nauczycielem gimnastyki. Trzeci marynarzem.
Wiele sami się nacierpieli i wiele rodzicom przysporzyli zmartwień. Teraz jest dobrze.
Trzeba się porozumieć, trzeba się pogodzić. I trzeba przebaczać. Często wystarczy przeczekać.
Nawet najlepsi mają gorsze tygodnie. Jedno się nie powiedzie, a potem wszystko się wali: i w szkole się nie udaje i w domu, i sam człowiek nie wie, dlaczego.
Zauważyłem że chłopcy najwięcej wojują we wrześniu i w maju. We wrześniu