Przejdź do zawartości

Strona:Janusz Korczak - Prawidła życia.djvu/101

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wiedzi, a nie zato, co ma w głowie. Sam rozumiem, że nie jest dobrze, ale klasa przecież słucha i wie, jak on odpowiada.
Czasem nauczyciel mówi:
— Daję ci lepszy stopień dla zachęty.
Albo:
— Zmniejszam ocenę. Dla innego byłoby dobrze, ale ty mógłbyś lepiej, gdybyś się postarał.
Bo przykro, gdy niedbałemu łatwo, a sumienny i staranny jest pokrzywdzony. Bo każdy zna rozumnych uczniów, którym niebardzo się dobrze powodzi, a niebardzo nawet mądrych ale właśnie zdolnych do nauk szkolnych.
Myślą ludzie i próbują różnych sposobów, bo przykro szkole, gdy dobry uczeń okaże się później niesumiennym i nieuczciwym pracownikiem, albo zły uczeń jest potem wielkim człowiekiem. — W dawnych szkołach często tak właśnie było, więc chcemy, żeby już teraz przynajmniej inaczej.
Nie takie ważne, żeby człowiek dużo wiedział, ale żeby dobrze wiedział, nie żeby umiał na pamięć, a żeby rozumiał, nie żeby go wszystko troszkę obchodziło, a żeby go coś naprawdę bardzo zajmowało. Mówi się:
— Żeby miał zamiłowanie.
Przecież historyk nie jest inżynierem, poeta nie jest matematykiem, lekarz nie jest astronomem.