Przejdź do zawartości

Strona:Janusz Korczak - Prawidła życia.djvu/100

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wreszcie jeden śmiało odpowiada, wystarczy mu słówko podpowiedzieć, już wie, co dalej, jakoś tak się wykręci, że dobrze wychodzi. A drugi nieśmiały i niepewny, nawet jeżeli wie i umie, wygląda, jakby się jąkał i zgadywał.
Jednemu nauczyciel mówi:
— Nie śpiesz się. Powoli.
Drugiemu powtarza:
— No dalej. No prędzej.
Więc jeden ma lepsze stopnie, niż mu się należy, bawiąco przechodzi z klasy do klasy, a drugi mozoli się, z wysiłkiem, w ciągłym niepokoju, z trudem dostaje promocję.
Miałem ucznia. W domu wszystko dobrze. Gdy byliśmy sami, pomyślał i rozwiązał zadanie. Zapytał się, jeżeli nie rozumiał, i mądrze i wesoło odpowiadał. A w szkole źle i źle.
— Przeszkadzają... Nie dadzą się zastanowić... Zresztą sam nie wiem: nie mogę.
Bardzo mi było przykro, bo go rodzice bili za złe stopnie, a naprawdę nie był winien. Bardzo chciałem, żeby dostał promocję bez zastrzeżenia, żeby chociaż wakacje miał zupełnie spokojne.
Poszedłem do szkoły poradzić się, co robić.
Nauczyciel powiedział:
— Owszem, wierzę, że on umie. Ale co mam robić? Muszę dawać stopnie za odpo-