Strona:Janusz Korczak - Pedagogika żartobliwa.djvu/87

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Jan Anglik — flegma — uśmiecha się pod wąsem. Patrzy. — Czujny, nie ma wąsów. — Brawo! — Grają, grają. Przykląkł na jedno kolano i odbił, podał — ostry, górny, boczny, twardy, kwaśny, mokry (Nie mogę przeczytać, co tu napisane).
A megierka sukienkę poprawia, rączki otrzepuje, włoski, — dostojnie, rozgląda się triumfalnie. (Gwizdek). — Zmiana miejsc. — (Zapomniałem).
Grają, grają. — Ofiarnie — ostro — twardo. A ten, jak Francuz: zapalił się, zgasł. Uśmiecha się sceptycznie. Rira bię, ki rira le dernie.
Dobrze, dobrze. Grają. — U, spartolił. — Zmartwiony, zawstydzony. (Gwizdek). Daj popić. Gorąco.
Klasyczny rzut. Strzał. Podał, oddał. — Skrzydło, centr. Apel. Róg. Centr. Runda. Dubla. Bez atu. En avant. Szach! — Przedszkolak zwija się. — Auto, — aut. — Rrrą! — Zuch.
Tempo. — Runda, trasa, lufa, muszka, limuzyna. Piknik, kulig. Zespół. Kasza. — Kort, fort, tort, mops. — Groch z kapustą. — Kajak, — chryzantema. — Niż, wyż, rekord, wir.
Powiedz, żeby odeszli, bo zasłaniają. — I nie trzeba było ołówkiem gryzmolić, bo nie mogę przeczytać i z głowy muszę wymyślać. — (Gwizdek).
Grają, grają. — Inicjatywa.
Zagapiłem się. — Tempo. — Bramka. Klamka. Błyskawicznie. Nie wiedziałem, że tak trudno naraz patrzeć się razem i gadać. I co to ma wspólnego z towarzystwem naukowym?
I dlaczego akurat ja właśnie, a nie który z was —