Strona:Janusz Korczak - Pedagogika żartobliwa.djvu/117

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.



CIĄGNIJ, KAWALERZE

Nie. Nie zawiedliście mnie. — Pragnę podziękować. — Nie przeszkadzaliście mi wcale. Wiele nowych myśli i wspomnień zawdzięczam wam, wiele nauczyłem się. — Mineralogia ważna, ale i człowiek także. Książka też, ale prawda życia przede wszystkim.
Żalicie się na szkołę? — Słucham. — Na nauczyciela? Dobrze. Skarżycie się na kolegów. — Proszę. — Różni są ludzie. — Jednemu wystarcza dobry kolega, a drugi chce w gromadzie, w kupie i w hałasie. — Jeden lubi wszystko cicho i powoli, a drugi prędko i z hukiem. — Jeden wesoły, drugi poważny. Ten nieśmiały, ten pewien siebie. — On zgodny, on kłótliwy. — Pardon: każdy ma zalety i wady. — Ten śpiewa, ten rysuje, ten zadania, ten wypracowania. Dobrze, że każdy inny. — A ty zaraz: „taki, owaki, do niczego“.
Nauczyciel krzyczy? — Pardon, monsieur: a co ma robić, jeżeli go rozgniewali? — I on żywy człowiek, ma swoje nerwy i dolegliwości, kłopoty rodzinne i żwirek żółciowy. Nikt nie drze się dla przyjemności i chrypy. — Nauczyciel wymaga? — A czy on