Strona:Janusz Korczak - Mośki, Joski i Srule.djvu/97

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Raz Anszel zebrał sobie bukiet. Bukiet był bardzo brzydki; i żółte kwiaty były brzydkie i ułożone byle jak, — ot garść zielska.
Grozowski także zbiera żółte kwiaty, ale zupełnie inne, i starszy Adamski wplata liście w bukiety, ale ładne liście. Pierwszy, który między kwiaty zaczął wplatać zielone liście, był Prager. Prager ma bardzo niebieskie oczy, lubi razem wiązać niezapominajki i tatarak, — śmieje się nawet wtedy, gdy go ktoś skrzywdzi, a płakał raz jeden tylko, kiedy mu powiedzieli, że ojca pewnie tam ześlą, gdzie jest ciągle zimno i śnieg — i niema wcale kwiatów.
I Tyrman i From i mały Górkiewicz układają ładne bukiety, a brzydki Anszel uzbierał same śmiecie, — nie śmiecie, ale brzydkie kwiaty i liście.
Ale kiedy mu się podobały, cóż to chłopcom szkodziło? A jednak wydarli mu bukiet i rozrzucili. Anszel płakał.
Kiedy człowiekowi dorosłemu jest smutno, wie, że smutek przejdzie i znów będzie wesoło. Kiedy dziecko płacze, zdaje mu się, że już zawsze będzie płakało, że zawsze będzie nieszczęśliwe.
Anszelowi w zamian za utracony bukiet dawano kiść białego bzu, ale Anszel nie chciał; może myślał, że nie wart pięknego kwiatu, który tak ślicznie pachnie, a może bał się że biały bez znów mu przyniesie łzy.
Chłopcy nie wiedzieli, że Anszel nie urodził się złym, ani kłótliwym; był naprzód tylko brzydki i słaby, nikt nie chciał się z nim bawić i dlatego przestał lubić kolegów