Strona:Janusz Korczak - Mośki, Joski i Srule.djvu/53

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ DZIESIĄTY.
Kulawy Wajnrauch. — Konkurs warcabowy. — Tamres zwycięzcą. — Żegnajcie kolonie.

Wajnrauch jest zadowolony, że chodzi o kuli, bo postrzelono go na ulicy i w szpitalu odjęto mu nogę. Chętnie opowiada o doktorach w fartuchach i siostrach miłosierdzia w dużych, białych czepkach. Dobrze mu było w szpitalu, dobrze mu i teraz na kolonii. Pani gospodyni zawsze przez współczucie dołoży coś do talerza ponad program, i niejeden z psich figlów uszedł mu na sucho.
— Proszę pana, Wajnrauch się bije.
— A poco on woła na mnie: kulas i łobuz z Krochmalnej ulicy?
I śmieje się, bo wie, że ma sprawę wygraną. — A łupnąć kogoś w kark, aż uderzony świeczki w oczach zobaczy, był to zwykły jego kares, dowód przyjaźni serdecznej.
W szpitalu nauczył się grać w warcaby, potem zrobił je w domu z tektury i korków. Tekturę ma, bo w Warszawie klei pudełka do sklepów, a korki znalazł na podwórzu i dostał od kolegów.
Kiedy więc trzeba było wszystkich chłopców rozdzielić