Strona:Janusz Korczak - Mośki, Joski i Srule.djvu/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

słońce i lesie zielony i łąko wesoła. Dziękujemy wam, dzieci wiejskie, że wybiegacie z chat i uśmiechem pozdrawiacie nasze wozy, wysłane sianem.
— Czy daleko jeszcze, proszę pana?
— O, tam czernieje nasz las, o, już widać i polankę, — o, już i młyn — i czworaki dworskie, i wreszcie — nasza kolonia.
— Vivat! Niech żyje kolonia Michałówka! — A więc tak wygląda weranda?
Wypijają po kubku mleka, i do roboty.
Myją się po podróży, ubierają w białe kolonijne ubrania, a najbardziej śmieszą ich płócienne czapki. Zabawne czapki, podobne do tych, jakie noszą kucharze. — Teraz wszyscy wyglądają jednakowo. A malcy dumni są z otrzymanych szelek.
— Proszę pana, kiedy dostaniemy chustki do nosa?
— Chustki jutro, a teraz pakować własne ubrania do worków, worki na plecy — i marsz — do pakamery! — Raz, dwa, — raz, dwa. — Tam schowa się worki na cztery tygodnie.