Strona:Janusz Korczak - Król Maciuś na wyspie bezludnej.djvu/86

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

lizywać dorosłym i czekać, aż będą w dobrym humorze. Zresztą już i dziś dzieci mają więcej praw. Bo dawniej ojciec mógł zabić dziecko, a teraz nie wolno. Jeżeli rodzice mocno biją, też nie wolno. Jeżeli nie chcą posyłać do szkoły, też nie wolno. Więc mówmy, jakie jeszcze dodać dzieciom prawa. Dzieci nie są gorsze od dorosłych.
— Skąd wasza królewska mość wie o tem, kiedy nie ma dzieci? — zapytał się z ironją młody król.
— Proszę o głos — mówi Kampanella, która dowiedziawszy się, że Maciuś jest na naradzie, zaraz przyjechała.
Ale nie zaczęła jeszcze Kampanella mówić, kiedy usłyszano krzyk. Ale taki straszliwy, jakby się paliło. Pierwszy Bum-Drum zerwał się z miejsca i biegnie do okna. A za nim wszyscy.
— Zdrada! — krzyknął ktoś i chciał złapać Bum-Druma. Ale było za późno: Bum-Drum wyskoczył przez okno. A zresztą nicby nie pomogło, bo nie zdążyli zamknąć drzwi na klucz, kiedy już wpadli na salę murzyni i zaczęli wiązać białych królów.
A Klu-Klu na czele.
— Jesteś wolny, Maciusiu — mówi Klu-Klu.
— Zamykam posiedzenie — woła związany i już bez fajki lord Pux.
— Czy żółtego króla też związać, czy nie?
— Nie wiem — mówi Klu-Klu. — Teraz Maciuś jest waszym wodzem.
Maciuś poznał tych murzynów. Profesor mówił wtedy, że są najdziksi ze wszystkich ludożerców.