Strona:Janusz Korczak - Król Maciuś na wyspie bezludnej.djvu/83

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wywiesili białą chorągiew. A ty, wódz i król, w wilję bitwy, która napewno da ci zwycięstwo — sam siebie zdradzasz, i nie tylko siebie, ale swoje reformy, swoją pracę i walkę, — sprawę dzieci. Zbudź się Maciusiu. Pomyśl: jeszcze tylko ten jeden dzień, ostatni.
Siedzi Maciuś z głową, opartą na ręce. Westchnął ciężko raz — drugi.
— I na co mi zwycięstwa? — zapytał szeptem.
— Tobie niepotrzebne, Maciusiu. Ale na twoje zwycięstwo czekają dzieci całego świata. One ci ufają. Ty obiecałeś. Nazwałeś się Królem-Reformatorem. Tobie rąk opuszczać nie wolno.
Wstał Maciuś, wziął wędkę, poszedł na brzeg morza. A myśli jego musiały być ciężkie, bo choć ryby podpływały do samego brzega, — ani jednej do wieczora nie złowił.