Strona:Janusz Korczak - Król Maciuś na wyspie bezludnej.djvu/77

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.



Poszedł Maciuś sam jeden nad morze, usiadł na kamieniu, — jest strasznie zmęczony i smutny. Tyle się namęczył, tyle nacierpiał — po co, dla kogo? — Jedna Klu-Klu została mu wierna; ale nie wie, nie rozumie, nawet nie powinna wiedzieć, co odebrało Maciusiowi chęć do walki i pracy. Nie trzeba martwić Klu-Klu. Niech ona przynajmniej będzie szczęśliwa.
Ale co to? — Ktoś śpiewa. Maciuś poznał głos smutnego króla.
Kiedy Maciuś wychodził z sali obrad, smutny król stał w korytarzu i czekał. Maciuś przeszedł blizko, udał, że nie poznaje. Nie gniewa się Maciuś na smutnego króla — zresztą jest mu wszystko jedno. Chce, żeby się najprędzej skończyło. Poprosi Puxa, żeby go zaraz wysłał na bezludną wyspę Jeżeli prababka Zuzanna Cnotliwa wstąpiła do klasztoru, dlaczego tak strasznie zmęczony i smutny król Maciuś nie ma zakończyć burzliwego żywota na bezludnej wyspie?
Maciuś nie żałuje, że uciekł. Pojedzie, jako król, a nie więzień, niewolnik, pojedzie spokojny, z własnej woli; bo wie, że nie ma poco ani do kogo wracać.