Strona:Janusz Korczak - Król Maciuś na wyspie bezludnej.djvu/42

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.



Trzy dni spędził Maciuś pod gościnnym dachem poczciwego zwrotniczego. Maciuś tak myślał.
— Zobaczą, żem uciekł, będą mnie szukali. Będą gonili, nikomu nie przyjdzie do głowy, że siedzę spokojnie, pod samym nosem.
Kiedy wybuchła pierwsza wojna Maciusia, zwrotniczy wykopał pod obórką dół, żeby w razie niebezpieczeństwa mógł się tam ukryć. Tam schowa się Maciuś w razie rewizji.
Tymczasem cicho.
Wstąpił, przechodząc, woźny stacji i mówi:
— Jakiegoś więźnia wczorajszym nocnym pociągiem wieźli. Widziałem w korytarzu wagonu żołnierza.
— Może to był ordynans oficera? — mówi zwrotniczowa.
— Ee nie, stał z karabinem.
— Może to jaki zagraniczny poseł?
— A może.
Zwrotniczowa woli być ostrożna; bo czasem szukają zbiega głośno, otwarcie, a czasem pokryjomu. Woźny był dobrym znajomym, ale zawsze — kto wie, co w sercu się kryje.