Strona:Janusz Korczak - Król Maciuś na wyspie bezludnej.djvu/37

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mu rodziców byli goście, — i jeden stary kapitan powiedział:
— Najważniejsze jest w życiu zamiłowanie. Lubisz malować, zostań malarzem. Lubisz śpiewać, zostań śpiewakiem. W służbie wojskowej najważniejsza jest karność, posłuszeństwo.
— No tak — powiedział z żalem ojciec — ale co będzie z chłopca, który tylko spać lubi?
— Wierzaj mi pan, jeżeli chłopiec naprawdę, z zamiłowania, z całej duszy jest śpiochem, napewno zrobi karjerę. Grunt — to zamiłowanie.
I Dormesko wstąpił do szkoły wojskowej. I jako młody oficer, wzbudzał ogólny podziw swoją odwagą. Do ataku się nie nadawał, za to jedyny w obronie.
— Stać — dają mu rozkaz. Ani kroku naprzód, ani kroku w tył.
Dormesko okopie się ze swym oddziałem, i niech się tam wali i pali — nie ruszy się z miejsca, — trwa.
— Nie boisz się? — pytają się koledzy.
— A czego? Każdy musi umrzeć. Żona po mnie płakać nie będzie.
Dormesko był starym kawalerem i nie lubił dzieci.
— Hałasują, krzyczą, tupią, warjactwa im się w głowach trzymają. Spać nie dają. Małe w nocy piszczą, starsze w dzień dokuczają.
Chętnie odwiedzał kolegów oficerów, ale omijał starannie rodziny, gdzie były dzieci. Więc łatwo się domyślić, dlaczego właśnie jego wybrano, żeby odprowadził Maciusia. I któż był odpowie-