Strona:Janusz Korczak - Król Maciuś na wyspie bezludnej.djvu/33

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nagle Maciuś zrozumiał, że dłużej nie może odkładać ucieczki. Otwór widać teraz od ulicy. Nawet dobrze, że pies zwrócił uwagę na niebezpieczeństwo. Żołnierze kilka razy zauważyli, że Maciuś jest jakiś zmieszany i częściej teraz pytają:
— Co ty tam robisz?
We wtorek przyjdzie sanitarjusz więzienny obcinać paznogcie i zdziwi się, że Maciuś ma ręce podrapane. Jak wytłumaczy skaleczenia? Teraz dopiero zrozumiał Maciuś, jak trudno liczyć na powodzenie, ile trudności i niebezpieczeństw go czeka. Ale zamiast zniechęcić, jeszcze bardziej rozpala się w Maciusiu niecierpliwość.
— Dziś w nocy! — postanawia.
Więc dobrze. Zjadł kolację, rozebrał się, położył bardzo wcześnie: głowa go boli. Zostawił otwarty lufcik: bo mu gorąco. Nakrył się kołdrą na głowę, i czeka na zmianę warty nocnej...
Nagle otwierają się drzwi. Wchodzi naczelnik więzienia, — wchodzi delegat rady królewskiej.
— Wasza królewska mość raczy się pakować. Za godzinę wyrusza pociąg na wyspę bezludną. A oto papier z pieczęcią i podpisami królów.
Maciuś wstaje z łóżka, zaczyna się ubierać.