Strona:Janusz Korczak - Król Maciuś na wyspie bezludnej.djvu/225

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ale ci krzyczą, a pani patrzy na Marcinka i chce sobie przypomnieć, do kogo podobny.
— Czy ty mnie znasz, Marcinek?
— Pierwszy raz panią widzę.
— A ja ciebie już gdzieś widziałam.
— Bo on przybłęda, proszę pani.
— Wilkołak, proszę pani.
Wszyscy w śmiech. A tu wpada kierownik, który miał lekcję w sąsiedniej klasie.
— Co to za hałasy.
Porwał za uszy dwóch z pierwszej ławki, wyrzucił z klasy.
— Proszę pani, lekcji mieć nie mogę.
— Nie powinno być wrzasków w szkole.
Pogroził linją i wyszedł.
A nauczycielka zawstydzona, jakby się miała rozpłakać.
— Usiądź Marcinku na pierwszej ławce. Dajcie mu książkę. Umiesz czytać?
— Umiem.
Podają książkę do góry nogami, żeby go wyśmiać.
Maciuś czyta płynnie.
— Opowiedz.
Maciuś swojemi słowami opowiada, ale nic nie przepuścił.
— Uczyłeś się historji?
— Tak, trochę.
— Słyszałeś o Pawle Zwycięscy?
— Słyszałem.
Więcej mówi, niż w książce.
— Weź kredę i zrób zadanie.