Strona:Janusz Korczak - Król Maciuś na wyspie bezludnej.djvu/216

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

A uczony nic nie wie, — pracuje.
— Przepraszam serdecznie, czy nie przeszkadzam? Bo nie czytałem jeszcze świadectw lekarskich. Ale przepraszam, bo może pan nie ma czasu?
— Nie szkodzi. Ej, woźny, daj tam panu z czternastej szafy dwa pudy papierów. Te zakurzone.
— Serdecznie dziękuję. Nie szkodzi, że zakurzone.
Woźny, już trochę znudzony, — buch mu przed nosem na stół pożółkłe papierzyska. A no, kichnął dwa razy.
— Serdecznie panu naczelnikowi obowiązany.
Ale pracowała w wydziale więziennym urzędniczka, która kupiła nową bluzkę, więc zła, że się zakurzy. Więc wzięła papiery najnowsze, z ostatniego tygodnia i mówi:
— Niech pan lepiej to czyta, bo są czyste przynajmniej. I dowie się pan, co jest teraz, a nie — sto lat temu.
— Serdecznie pani dziękuję. Owszem, i to ważne i to ważne. Serdecznie obowiązany. Pani się trudzi, dziękuję.
A na samej górze leży świadectwo Maciusia.
„Wzrost zmarłego — 1 metr 30 ctm. Wiek lat jedenaście... Więzień w młodości palił papierosy i pił wódkę“.
Więc stary uczony miał syna także adwokata — i napisał w liście, że znalazł bardzo ciekawy papier, że w najcięższem więzieniu umarł taki mały więzień.
„Wiesz, kochany synu, że bardzo się cieszę,