Strona:Janusz Korczak - Król Maciuś na wyspie bezludnej.djvu/206

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

prawdę krzyczy. Niejednego się dowiesz, jak tu pobędziesz. Za co cię tu wsadzili?
— Za wielkie zbrodnie. Chciałem dać dzieciom prawa, i dlatego wielu ludzi zabili.
— Ilu — trzech — czterech?
— Więcej, niż tysiąc.
— Tak — tak, mój synu, często tak jest, że człowiek chce jedno, a wyjdzie całkiem inaczej. I ja byłem kiedyś małym chłopakiem, chodziłem do szkoły, mówiłem pacierz, a ojciec, jak z roboty wrócił, przynosił cukierki. Nikt się nie rodzi w kajdanach. Dopiero ludzie nałożą na ciebie żelaza.
I jakby na potwierdzenie tych słów, brzęknął łańcuchami.
I ostatnią myślą Maciusia, zanim zasnął było:
— Jak on to dziwnie powiedział. Smutny król mówi podobnie.