Strona:Janusz Korczak - Król Maciuś na wyspie bezludnej.djvu/196

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Teraz jest już czynny nie jeden, ale trzy szpitale. Ale czarne dzieci są bardzo mocne, więc odrazu wszystkie wyzdrowiały, i w szpitalu tylko je kąpano i strzyżono włosy, w drugim uczono myć zęby i urządzono pogadanki przyrodnicze o wycieraniu nosów. W szpitalu chirurgicznym przekłuwano dziewczynkom uszy, żeby nosiły kolczyki.
Rozdano dzieciom chorągiewki białych narodów. Nauczyciel gimnastyki urządził pierwszą orkiestrę dętych instrumentów i uczył europejskich tańców. Dzieci murzyńskie były tak zdolne, że po miesiącu odbył się pierwszy metch piłki nożnej, a starsze dziewczynki były upudrowane i wyglądały naprawdę, jak białe.
Jedzenia było już dosyć. Zaczęto przysyłać odzież. Cały statek serwetek i rękawiczek, potem kapy na łóżka, firanki, wreszcie koszule.
Nowa praca, bo do kap trzeba dorabiać łóżka. I niejedna odwieczna palma padła pod elektryczną siekierą. Serwetki przerobiono na fartuszki dla dziewczynek, a firankami zasłaniano małe dzieci na noc, żeby je ochronić od komarów i moskitów.
Murzynki-matki zaczęły zabierać potrochu dzieci do domu. A dziecko brało cywilizację i wesoło ruszało w drogę.
I im mniej było dzieci, tem więcej przyjeżdżało białych, żeby je ratować.
— Cóż Klu-Klu, — mówi Maciuś, stało się — tak, jak chciałaś. Biali pokochali murzynów, przyjeżdża ich coraz więcej. A wielu mówi, że już zostaną na zawsze. Jutro przybędzie statek z ki-