Strona:Janusz Korczak - Król Maciuś na wyspie bezludnej.djvu/183

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

W prawdziwem wojsku pod surową karą nie wolno narażać się na niebezpieczeństwo; jak trzeba, to trzeba, ale żołnierz powinien unikać kul, kłaść się na ziemi, kopać sobie rowy. A ci nie: właśnie tam się pchają, gdzie najwięcej kul leci.
A dopiero białe wojsko widzi, że się nie bronią, więc idzie do ataku. Samych czarnych królów zginęło chyba z pięćdziesiąt, a wśród nich i Bum-Drum.
Ale nie koniec na tem. Za mężami poszły żony. I była druga bitwa. W historji nazywa się ona „bitwą czarnych kobiet“.
Aż się biali królowie sami przestraszyli, że za dużo zabiją. Bo czarni potrzebni są białym. Dzięki czarnym jest kakao, figi, daktyle, kule bilardowe z kości słoniowej, kalosze i strusie pióra, a jeszcze lekarstwa, olej rycynowy; a jeszcze cynamon, wanilja, papugi, ładne muszle, szyldkret na grzebienie, — no i szkoda przecież ludzi, bo chociaż czarni, a ludzie — i pożyteczni. Wprawdzie niesmaczny olej rycynowy, ale przyjemnie grać w bilard, kapelusz z strusiem piórem ładnie wygląda, a placki z wanilją są lepsze. Więc biali królowie postanowili nauczyć dzikusów, że są niby lepsi, i kobiet zabijać nie chcą.
— Wyście mogli zjeść Kampanellę, bo jesteście dzicy, a my szlachetni i damom nic złego nie robimy.
Wzięli i przebaczyli.
I teraz stała się rzecz najsmutniejsza. Oto Klu-Klu wyprowadziła dzieci do walki. Powiadam, że to najsmutniejsze. Bo dzieci nic nie mogły po-