Strona:Janusz Korczak - Król Maciuś na wyspie bezludnej.djvu/143

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

odpoczywał ich oddział we wsi niedaleko bojów. Żołnierze pozajmowali chałupy, po czterech, po pięciu. Maciuś mieszkał wtedy przez dwa tygodnie w chacie, gdzie był chłopczyk taki sam, jak Ala, mały, i podobnie mówił, ale był cichutki, siedział całe dnie koło pieca i patrzał i bardzo, rzadko coś powiedział. Nie płakał, nie kręcił się nie przeszkadzał, tylko był bardzo smutny. Nawet pomyślał Maciuś, że taki być musiał smutny król, kiedy był mały.
I w domu sierot różne były dzieci. Jedne o byle co płakały, ale cicho, inne wrzeszczały, a wcale łez nie było, inne o byle co biegły na skargę, jeszcze inne zaczynały się bić. Raz patrzał Maciuś, jak dwoje małych się biło i nawet pomyślał, że to jest także wojna. Czasem bije się dwoje małych dzieci, a czasem biją się całe narody. I tak samo, jak wtedy, pewnie śmieją się z nich ci, którzy sami się nie biją, tylko się przyglądają.
Jakie to wszystko dziwne, że tacy rozmaici są ludzie, tacy zupełnie do siebie niepodobni. Tyle różnych rzeczy i tylu ludzi różnych trzeba poznać. I pewnie nawet dorośli królowie wiele nie wiedzą, i pewnie dlatego tak trudno być reformatorem.
Maciuś naprzykład zupełnie nie zna starszych chłopców. Oni pierwsi zbuntowali się przeciw reformom Maciusia.
Na dzieci w wieku Maciusia mówią starsi: „szczeniaki“. I udają dorosłych. Mówią sekrety między sobą, nie pozwalają podsłuchiwać. Za byle co biją, strasznie zarozumiali i dumni, do młod-