Strona:Janusz Korczak - Król Maciuś na wyspie bezludnej.djvu/140

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

uczył się czytać. Już czyta: pies, piasek, Piotr, pióro, i przepisuje, niebardzo i tylko ołówkiem, ale umiał przeczytać, co napisał. Rachunki szły jeszcze lepiej. Alo zna liczby do stu, i Maciuś mógł teraz grać w domino i w loteryjkę. Ala bardzo wtedy przeszkadzała. Kładzie byle co i złości się, że nie pozwalają.
— Patrz, Ala, — mówi Maciuś, — tu jest jedna kropka, a tu pięć. Więc musisz takie same domino przyłożyć.
Ala ma i jedynkę i piątkę, a łapie dwie dwójki i kładzie i jeszcze się kłóci, że dobrze.
— Patrz, tłomaczy Maciuś — tu są dwie kropki. No policz. Jedna kropka i druga — dwie.
— Jedna, dwie, powtarza Ala.
Niby się zgadza z Maciusiem, nagle rozrzuci wszystko i jeszcze się złości.
— Be tata, be Alo, Ala nie kocha. Ala do dziadzi.
I leci na skargę, że ją niewinnie skrzywdzili.
Jeszcze gorzej jest z loteryjką. Ala chce wygrać i nic nie robi, tylko zakrywa. Alo wywołuje czternaście, a ją to nic nie obchodzi. Dobrze jeszcze, jeżeli jedno przykryje. Bo jak się znudzi, przykrywa wszystko i mówi, że wygrała.
Nie lepiej idą rysunki. Ala zamaże ołówkiem kartkę i mówi, że już, żeby dać czysty papier. A kółek i kreseczek za nic nie chce robić.
Muszą Maciuś i Alo ukrywać się przed nią, ale niebardzo jest gdzie. A czasem naprawdę brakło cierpliwości.
Biegać Ala prędko nie umie, więc się prze-