Strona:Janusz Korczak - Król Maciuś na wyspie bezludnej.djvu/115

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Małe człowieczki w głowie Maciusia są różne: jedne stare już, jak mistrz ceremonji — i one dużo pamiętają, — opowiadają, co było dawniej. Jedni są tak, jakby służba — przypominają Maciusiowi, że trzeba się ubrać, umyć, zjeść śniadanie, kąpać się, iść do lasu, na łódkę. Z nimi niema kłopotu — tu jest porządek, niema z nimi Maciuś kłopotu. Kiedy był królem, robił to, co mu te właśnie człowieczki mówiły.
Ale są inne, młode, swawolne, zuchwałe, — latają, fruwają, robią co chcą, bardzo niespokojne, rady sobie z nimi nie można dać. I tu potrzebna jest silna wola. Tu potrzebna gimnastyka, mustra, one mogą być dobre albo złe. Taki naprzykład Felek. Nie był zły; a co on narobił złego: brał łapówki, kradł, oszukiwał. Może i chłopcy z domu sierot nie byli źli, tylko ich człowieczki były rozdokazywane i niekarne.
Silna wola, to jakby minister wojny. Szkoda, że Maciuś nie wie dokładnie, co robi minister wojny. Ale on ma generałów, pułkowników, i w wojsku jest porządek. Musi Maciuś zbudować w swej głowie silne fortece, żeby jak coś rozkaże, żeby go się wszystkie myśli słuchały.
Ale co rozkaże?
Nie wie Maciuś, co rozkazać nieposłusznym myślom.
A nie wie, bo mało umie, mało wie.
I napisał Maciuś do smutnego króla, żeby mu przysłał jaknajwięcej książek.
Musi Maciuś przeczytać wszystkie na świecie książki. Położył Maciuś na stole zegarek i patrzy,