Strona:Janusz Korczak - Król Maciuś na wyspie bezludnej.djvu/113

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Poco mu nowe wiadomości, kiedy ma tyle dawnych, które trzeba gruntownie obmyśleć? Rozpoczyna Maciuś nowe, inne życie; ale żeby już było wszystko naprawdę dobrze, musi dokładnie przypomnieć sobie, co było przedtem, kiedy był królem-reformatorem. W ulu jego głowy niema porządku. Te człowieczki w głowie mówią i robią, co im się podoba, kładą się spać, kiedy chcą, wyfruwają z głowy i wracają, kiedy chcą. Prowadzą wojny i nawet Maciusiowi nie mówią, o co się kłócą i biją. I wygląda tak, że im więcej się Maciuś męczy myślami, tem mniej wie i rozumie.
— Więc dobrze: nie chcę już być królem. Ale czem chcę być? Przecież nie mogę całe życie rzucać w morze kamyków i patrzeć na mrówki?
— Więc dobrze: w więzieniu chodziłem po podwórku więziennem i liczyłem kroki. A teraz liczę gwiazdy i kamyki, które rzucam w morze. Ale wtedy byłem jeńcem wojennym i chciałem uciec. Co teraz?
I teraz Maciuś tak jakby chciał uciec, ale nie z bezludnej wyspy, tylko inaczej. Skąd, jak, i dokąd ma uciekać?
Nie wie Maciuś, bo w jego głowie jest nieporządek: raz wesołe człowieczki zaczynają gospodarować po swojemu, i Maciuś cieszy się, sam nie wie dlaczego. To znów smutne człowieczki zwyciężą, i Maciuś przypomina sobie, że jest sierotą, jakby teraz się dopiero dowiedział. Łzy napływają do oczu. To znów niespokojny jest, jakby się bał, jakby się miało stać coś bardzo złego.