Strona:Janusz Korczak - Król Maciuś na wyspie bezludnej.djvu/106

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I to nie: owszem, było niedawno. Tylko co? — A no nic. Maciuś jest zupełnie inny, niż był. I dziwne, że tak długo był taki i wcale nie wiedział, że może być inny. A który jest prawdziwy Maciuś: czy dumny król Reformator, czy cichy i zamyślony dobrowolny wygnaniec bezludnej wyspy Maciuś — Filozof?
Maciuś stał się filozofem, to jest człowiekiem, który o wszystkiem myśli, a nic nie robi. Filozof nie jest leniuchem, myślenie też jest pracą, nawet ciężką pracą. Człowiek zwyczajny widzi żabę, ale to go wcale nie obchodzi. A filozof myśli:
— Dlaczego Bóg stworzył żaby? Przecież im jest nieprzyjemnie.
Zwyczajny człowiek, jeżeli go ktoś zaczepi czy dokuczy, — zaczyna się złościć, bije, albo się broni; a filozof myśli:
— Dlaczego ten człowiek jest dokuczliwy i lubi zaczepiać?
Zwyczajny człowiek, jeżeli widzi, że ktoś ma coś dobrego, albo zazdrości, albo stara się mieć to samo, a filozof myśli:
— Czy może być tak, żeby każdy miał wszystko, co chce?
I tak właśnie było z Maciusiem.
Siedzi Maciuś nad morzem, rzuca kamyki, niby nic nie robi; ale głowa jego pracuje.
— Co się robi w głowie, kiedy człowiek myśli?
Dlaczego człowiek śpi? — Jak to się zasypia, że nie można wiedzieć, kiedy się zasypia? I co to jest, jak człowiekowi się śni? Jak człowiek