Strona:Janusz Korczak - Król Maciuś Pierwszy.djvu/82

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.


— Gdzie Felek?
— Niema Felka.
Felkowi znudziła się służba w okopach. Ruchliwy był chłopak — ani chwili nie mógł usiedzieć na miejscu. A tu siedź w rowie całemi tygodniami i łba nie wychylaj, bo zaraz strzelają, a porucznik się złości.
— Schylisz ty swój głupi łeb, czy nie? — woła porucznik. — Postrzelą głupca, a potem wozić go trzeba po szpitalach, opatrunki robić. I bez ciebie dosyć jest kłopotów.
Raz i drugi skrzyczał tylko, a za trzecim razem wsadził go do paki na trzy dni na chleb, na wodę.
A to tak było:
W nieprzyjacielskich okopach zmienił się oddział. Stary poszedł na wypoczynek, a nowy oddział w nocy go zmienił. Okopy ich były teraz tak blizko, że jedni słyszeli, co krzyczą drudzy. Więc zaczęli sobie wzajemnie wymyślać.
— Wasz król jest smarkacz, — wołają z nieprzyjacielskiego okopu.
— A wasz jest niedołężny dziad.
— Wy dziady. Buty macie dziurawe.