Strona:Janusz Korczak - Król Maciuś Pierwszy.djvu/76

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wracać przez wieś, gdzie mieszkańcy zdziwieni pytali się:
— Dlaczego uciekacie?
Już w drodze dogonił ich konny wysłaniec z listem, żeby szli prędko, bez wypoczynków.
Łatwo mówić: bez wypoczynku, ale — po dwóch nieprzespanych nocach, gdy jedną noc kopali, a drugą noc się bili — iść bez wypoczynku nie można. Przytem jedzenia mieli mało, a w dodatku byli źli i zmartwieni. Iść naprzód ochota, ostatnich sił dobywasz i pędzisz, ale wracać się niechętnie — to sił prędzej braknie.
Idą — idą — idą — idą — a tu nagle z dwóch stron strzały, bo i z prawej i z lewej strony.
— Rozumiem — krzyknął porucznik. — Myśmy za daleko poszli naprzód, a nieprzyjaciel zaszedł od tyłu. Miał rację pułkownik, że kazał prędko uciekać. Byliby nas wzięli do niewoli.
— Ładna historja, musimy się przedzierać — ze złością powiedział jeden żołnierz.
Och, jak było ciężko! Teraz nieprzyjaciel siedział w rowach i strzelał z dwóch stron, a oni mieli uciekać.