Strona:Janusz Korczak - Król Maciuś Pierwszy.djvu/292

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kach pocztowych, nie umieją gwizdać na palcach, i dlatego mówią, że to nieładnie.
— Mój wujek umie gwizdać.
— Ale nie na palcach.
— A może i na palcach? Skąd wiesz?
— Głupi jesteś.
Może znów wynikłaby kłótnia, ale przewodniczący zadzwonił i powiedział, że nie wolno posłów nazywać głupcami, że będzie za to wykluczał z posiedzenia.
— A co znaczy wykluczać z posiedzenia?
— To jest parlamentarne wyrażenie. W szkole mówi się: wyrzucić za drzwi.
Tak posłowie powoli uczyli się, jak trzeba się sprawować na sejmie.
Pod koniec posiedzenia wszedł jeden spóźniony poseł.
— Przepraszam że się spóźniłem — mówi, ale mama nie chciała wcale pozwolić, bo wczoraj podrapali mi nos i nabili guza.
— To jest nadużycie. Poseł jest nietykalny, i nie mogą mu w domu zabronić iść na posiedzenie. Co to będzie za porządek? Jak jego wybrali na posła, musi radzić. W szkole też mogą zadrapać nos czasem, a rodzice nie zabraniają.
Tak zaczął się spór między dziećmi i dorosłymi, a to był dopiero początek.
Bo trzeba powiedzieć to, o czem ani Maciuś ani posłowie jeszcze nie wiedzieli: że za granicą o parlamencie dziecinnym zaczęły pisać gazety. I dzieci zaczęły coraz częściej rozmawiać w szkołach i w domu. I jak im niesprawiedliwie