Strona:Janusz Korczak - Król Maciuś Pierwszy.djvu/289

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— A kto mówi?
— Król.
— Prezesa ministrów niema w domu — powiedział prezes ministrów, nie wiedząc, że Maciuś pozna po głosie.
— A przecież pan ze mną rozmawia teraz — mówi Maciuś przez telefon.
— Ach, to wasza królewska mość, ach, przepraszam bardzo. Ale nie mogę przyjść, bo jestem chory, i zaraz położę się do łóżka. Dlatego mówię, że mnie niema w domu.
Maciuś odłożył telefon.
— Kłamie — mówi, chodząc po gabinecie wzburzony. — Nie chce przyjść, bo już wie o wszystkiem. Nikt mnie już teraz nie będzie szanował, śmiać się ze mnie będą.
Ale lokaj zameldował wizytę Felka i dziennikarza.
— Prosić! — rozkazał Maciuś.
— Przyszedłem zapytać się waszej królewskiej mości, jak mam napisać w gazecie o dzisiejszem posiedzeniu proparu. Można nic o tem nie pisać, ale będą plotki. Więc może napisać, że posiedzenie było burzliwe, że baron fon Rauch podał się do dymisji, to znaczy, że się obraził i nie chciał już być ministrem. Ale król się nie zgodził, i baron fon Rauch zostaje ministrem, i król mu daje order.
— A o mnie co pan napisze?
— Ależ nic. Przecież o takich rzeczach się nie pisze, bo to nieładnie. Najtrudniejsza sprawa, co zrobić z Antkiem. Antek jest posłem, więc nie można mu dać batów. Posłowie mogą się pobić