Strona:Janusz Korczak - Król Maciuś Pierwszy.djvu/147

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

na koleje, tyle na budowę nowych szkół, tyle na zapłacenie długów wojennych.
— Gdyby wasza królewska mość wcześniej był powiedział, tobyśmy więcej pożyczyli — mówili ministrowie. A myśleli sobie:
— Jak dobrze, że Maciusia na naradach nie było. Przecież tyle pieniędzy, ile potrzeba na reformy Maciusia, królowie zagraniczni nie chcieliby pożyczyć.
A no dobrze. Kiedy wyście mnie tak oszukali, już teraz wiem, co zrobię. Wziął i napisał wszystko do króla, który grał na skrzypcach:
„Ja chcę wprowadzić takie same reformy, jak wasza królewska mość wprowadziłeś u siebie. I potrzeba mi dużo pieniędzy. Ministrowie pożyczyli dla siebie, a teraz ja chcę pożyczyć dla siebie“.
Długo czekał Maciuś i już myślał, że nie dostanie wcale odpowiedzi, aż tu raz podczas lekcji mówią, że przyszedł na audjencję poseł tego króla. Zaraz się Maciuś domyślił i prędko poszedł do sali tronowej.
Poseł prosił, żeby wszyscy wyszli, bo to jest tajemnica, którą może powiedzieć tylko królowi. Więc jak wszyscy wyszli, poseł powiedział, że można pożyczyć Maciusiowi pieniądze, ale żeby dał konstytucję, żeby rządził cały naród.
— Bo jak pożyczymy tylko Maciusiowi, możemy stracić, a jak pożyczymy całemu narodowi, to zupełnie co innego. Tylko — powiedział poseł — ministrowie pewnie się nie zgodzą.
— Muszą się zgodzić — powiedział Maciuś. — Co oni sobie myślą? Jeżeli się zgodzili, żebym był królem–reformatorem — no to już.