Strona:Janusz Korczak - Król Maciuś Pierwszy.djvu/140

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.


A tymczasem w gazetach Maciusinej stolicy pisano przez cały miesiąc o tem, jak przyjmują Maciusia zagraniczni królowie, jak lubią go, szanują, jakie mu dali ładne prezenty. A ministrowie, korzystając z przyjaźni, chcieli pożyczyć bardzo dużo pieniędzy i mieli nadzieję, że im się to bardzo prędko uda. Więc bali się powrotu Maciusia do stolicy, bo nie chcieli, żeby im w ostatniej chwili coś popsuł. Dobrze, że się nie obrazili zagraniczni królowie za dopisek Maciusia na akcie o pożyczce; ale jak świat światem, żaden największy nawet król–reformator nie pisał na akcie urzędowym: „tylko nie bądźcie świniami“.
Więc uradzili ministrowie, żeby Maciuś jeszcze przez miesiąc siedział za granicą, niby że jest zmęczony i musi odpocząć.
Maciuś bardzo się ucieszył i prosił, że chce jechać nad morze. I pojechali: Maciuś, kapitan, Stasio, Helcia i doktór, tylko że teraz Maciuś przebrał się w cywilne ubranie, jechał zwyczajnym pociągiem i mieszkał w zwyczajnym hotelu, a nie w pałacu. I nazywano go teraz nie królem, a księciem. I to wszystko nazywało się, że król mieszka nad morzem — inkognito. Bo takie jest prawo, że