Strona:Janusz Korczak - Kiedy znów będę mały.djvu/64

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Jakże przerwać nagle zabawę i niewiadomo, jakby się skończyła.
Zabawa musi być dobrze zmontowana, a się niezawsze uda, więc jeżeli się uda, chciałoby się skorzystać.
A no, bawimy się w polowanie.
Zając pokręcił się po podwórzu, ale psy z obu stron zachodzą. Więc daje susa do sieni. Ja za nim. Stoję i węszę, czy poleciał na górę po schodach, czy do piwnicy. — Zdaje mi się, że w piwnicy chroboce. Skradam się, a tu ciemno.
Zając prawie zawsze pędzi do piwnicy, bo w ciemności łatwiej przycupnąć i wywinąć się I jeżeli chciał spokojnej zabawy, też do piwnicy lepiej. Bo zawsze troszkę strach, przytem trzeba uważać, żeby na kogo nie naskoczyć.
W zeszłym roku Olek z rozmachu zrzucił ze schodów matkę Józka z koszykiem węgla. — Byłem wtedy dorosły i pamiętam nawet, jak się oburzałem, że chłopcy zawiele sobie pozwalają, a stróż zamało miotłą goni z podwórza. Rozpuszczone toto, i lokatorzy spokoju nie mają. Szczęście, że kobieta nic sobie nie zrobiła, tylko skórę na nodze zdrapała; ale mogło być gorzej.
Myśmy mieli wielkie współczucie dla każdego dorosłego guza, albo siniaka, a jak się dziecku co stanie, mówimy:
— Dobrze ci tak, na drugi raz nie wojuj.
Jakby dziecko mniej czuło, miało inną skórę, niż oni.
I dobrze, jeśli tylko wyśmieją, chociaż i to też