Strona:Janusz Korczak - Kiedy znów będę mały.djvu/206

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

żeli dziś tylko pocztówkę kupi, to może jutro przyjdzie za więcej. A my co? — Grosze i grosze.
Zaraz oddałem Bączkiewiczowi. Dopóki nie miałem pieniędzy, nawet nie miałem śmiałości się pytać.
— Masz dziesięć groszy, coś mi pożyczył na mleko.
— Przecie mówiłem, że ci daruję.
— Nie chcę. — Co Łatek robi?
— A co ma robić?
Jakoś nie odpowiada. Może rodzice nie pozwolili, może go wyrzucił?
— Czy jest u ciebie?
— A gdzie ma być, jak go rzuciłeś?
— Nie rzuciłem go wcale, tylko tobie oddałem.
— A jak jabym nie wziął?
— To może inny?
— A ty myślisz, że zaraz pozwolą brać psa do domu?
Zły jestem, bo taki się robi wyniosły.
Mówię:
— Dlaczego nie mają pozwolić?
— A twoi nie pozwolili.
— Bo się nie pytałem.
Zły jestem, że jemu tak łatwo, a ja dalej samotne życie wiodę. Bo pies jest przyjacielem człowieka.
Wiem, że zazdrość — brzydkie uczucie. Ale czy można nie zazdrościć, jeśli komu się dobrze powiedzie i nawet nie umie ocenić?