Strona:Janusz Korczak - Kiedy znów będę mały.djvu/180

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie. Bo jak się ma zmartwienie, można się bawić, ale się co chwila przypomina. Jakby kto chodził i mówił:
— Zapomniałeś? Nie pamiętasz?
To nie wyrzuty sumienia, a taka tylko natrętna myśl. — Wyrzuty sumienia zupełnie inaczej: groźne są — Boga się boisz.
Jeden chłopak mówi, że wcale niema Boga, tylko ludzie sobie wymyślili. Powiada, że wie napewno. Założyć się chciał, — głupi taki.
Ja ich dwa razy powoziłem sankami, a oni mnie raz. I już dosyć.
Posiedziałem koło okna, a potem obrazki w książce oglądam. Nie podobają mi się. — Bo pierwszy obrazek bohaterski. Rycerz na koniu. Bój. Dokoła pękają pociski. A on podniósł szablę i wygląda, jak lalka. Tak sztywno wyprostowany.
Czy wypadkiem tak nie jest, że dla dzieci gorsze się wszystko robi? Dobry malarz dla dorosłych, a marny dla dzieci. I powiastki dla nas jak z łaski, byle kto pisze, i wierszyki, i piosenki. Kogo nie chcą słuchać dorośli, ten idzie do dzieciaków.
A przecież my właśnie najbardziej kochamy bajki, obrazki i śpiewki.
I zawołali mnie, że będą sanki nowe robić, żebym dał swoje dwie deski, sznurek i blachę.
Skrzywili się, że blachy mało, a sznurek krótki.
— Ale mocny.
Jedna deska poszła na siedzenie, a druga, żeby umocnić na spodzie. — Żeby było więcej blachy, możnaby całe podkuć i wtedy łatwiej wozić. Ale do-