Strona:Janusz Korczak - Kiedy znów będę mały.djvu/105

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

łem raz łyżwy. Wtedy łyżwy były jeszcze rzadkim prezentem, kosztownym. No, i zamieniłem na piórnik z wiśniowego drzewa, okrągły, z mopsikiem. Mopsik był bez oka, ale bardzo miły. Piórnik codzień potrzebny, a łyżwy czasem, i zima była akurat łagodna, lodu nie było. — Kiedy się w domu dowiedzieli, zrobili mi awanturę. Musiałem oddać. Wstydziłem się bardzo, bo jeśli łyżwy były moje, powinienem mieć prawo robić z niemi, co chcę. Co komu do tego, że mnie się lepiej podoba piórnik z pachnącego drzewa z ślepym mopsikiem? On wcale nie oszukiwał, wiedziałem, że łyżwy droższe, ale chciałem mieć piórnik. A czy podróżny w pustyni nie oddał worka kosztownych pereł za dzbanek wody?
Długo naradzaliśmy się, co wybrać z wystawy stolarza. Chcieliśmy mieć stolik z szufladą zamykaną na kluczyk, ale czy nam pozwolą postawić? Może coś dla rodziców? Ale bardzo przyjemnie mieć chociaż mały, ale własny stolik.
Zaczęliśmy mówić o domu: że jemu źle jest, bo jego ojciec pije.
— To wielkie nieszczęście mieć ojca pijaka. Pijakom powinni zabronić się żenić. Bo męczą się potem i żona i dzieci. Boimy się przed każdą wypłatą: czy ojciec przyniesie pieniądze do domu, czy cały tydzień będziemy się głodzili. — I pomyśl tylko, co to za przyjemność. Kiedy pijany, nie wie, co się z nim dzieje, a jak się wyśpi, wstydzi się i głowa go boli.
— A ty nie możesz powiedzieć, żeby przestał?