Strona:Janusz Korczak - Feralny tydzień.djvu/48

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

stanie w skórę. — Nikomu nie otwierać nawet przez łańcuch, a Ludwika żeby się na krok nie ważyła ruszyć z mieszkania. — Czy Stasio umie lekcje?
Mama i tatuś wychodzą na cały wieczór, — jest to wielkie święto dla dzieci. Nikt im nie przeszkadza w zabawie, czasem i Ludwika bierze udział w grze, lub bajki opowiada. Józio i Zosia słuchają bajek z przejęciem, z namaszczeniem, a Stasio niby obojętnie, ale i on lubi słuchać. Najgłówniejsze to, że są sami i mogą robić, co chcą.
Mama włożyła rękawiczki, a tatusia niema. — Dzieci kończą kolację.
Zosia wbiła widelec w skórkę od chleba i wyciera talerz z resztek masła i okruchów kotleta.
— Patrz, szczotkę zrobiłam z chleba.
— Oślica — myśli Stasio.
Józio także zrobił szczotkę z widelca i chleba.
— Już po mnie małpujesz — mówi Zosia.
Mama i dzieci niecierpliwią się.
— Żeby już sobie poszli — myśli Stasio.
Zgrzyt klucza. Tatuś przyszedł.
— Tylko nikomu nie otwierać. Lampa żeby